Mandaty z fotoradarów - kiedy nie trzeba ich płacić.
-
Fotoradarów będzie przybywać, dlatego warto wiedzieć, kiedy można nie przyjąć mandatu i kto może nas ukarać.
Rewolucja w przepisach dotyczących fotoradarów nastąpiła w ubiegłym roku, gdy nadzór nad większością tych urządzeń przejęła Inspekcja Transportu Drogowego. Oprócz jej radarów przy drogach stoją też urządzenia straży miejskich i gminnych. Ich funkcjonariusze przy wystawianiu mandatów muszą się stosować do tych samych przepisów co ITD.
Fotoradary umieszczone na słupach, stojakach czy w samochodach mierzą tylko przekroczenia prędkości większe niż 10 km/h i tylko za takie wykroczenie kierowca może być ukarany na podstawie zdjęcia. W przypadku innych urządzeń - radarów ręcznych (popularnych suszarek), mierników laserowych czy wideorejestratorów - kierowca może być ukarany za mniejsze przekroczenie.
Inspekcja działa następująco. Po tym jak fotoradar zrobi zdjęcie samochodu lub motocykla jadącego za szybko, na adres jego właściciela wysyła pismo. Jest tam numer rejestracyjny pojazdu, data i miejsce popełnienia wykroczenia, typ urządzenia czyli fotoradaru, numer świadectwa legalizacyjnego itp. Nie ma natomiast samego zdjęcia. Jest też informacja o wysokości ewentualnego mandatu i liczbie punktów karnych oraz formularz do wypełnienia przez kierowcę. Ma on trzy opcje do wyboru:
- Przyznać się do winy i albo przyjąć mandat oraz punkty karne, albo odmówić przyjęcia mandatu i zgodzić się na skierowanie sprawy do sądu.
- Wskazać inną osobę, która w momencie zrobienia zdjęcia kierowała autem albo której samochód powierzono.
- Odmówić wskazania osoby, która w momencie zrobienia zdjęcia, kierowała samochodem czy motocyklem.
W pierwszym przypadku możliwe są dwa wyjścia. Jeśli właściciel pojazdu przyzna się do winy i odeśle formularz, inspektorzy wysyłają na jego adres mandat kredytowy.
- Po jego zapłaceniu sprawa jest zakończona, choć kierowca musi pamiętać, że otrzymuje też punkty karne – podkreśla Michał Frąckowiak, naczelnik wydziału delegatury północno-zachodniej ITD w Gorzowie Wlkp. Jeśli natomiast właściciel pojazdu odda sprawę do sądu, musi się liczyć z tym, że kara za złamanie przepisów może sięgnąć nawet 5 tys. zł. Stanie się tak, jeśli sąd na podstawie zdjęcia z fotoradaru i innych dowodów, potwierdzi, że to właściciel pojazdu przekroczył prędkość.
Przed podobnym dylematem – przyjąć mandat, czy iść do sądu – stanie też osoba, którą właściciel pojazdu wskazał jako kierującego.
Sprawa komplikuje się, gdy właściciel pojazdu wybiera trzecią opcję, czyli nie przyznaje się do złamania przepisów drogowych, ale też nie wskazuje innego kierującego. Takie postępowanie jest wykroczeniem, ale zgodnie z prawem policja, inspekcja, czy straż miejska może za nie nałożyć maksymalnie 500 zł mandatu. Nie ma natomiast żadnych punktów karnych. Właściciel pojazdu może też odmówić przyjęcia tego mandatu. Wtedy sprawa trafia do sądu, który ustala, kto popełnił wykroczenie.
Pojawia się tu furtka dla kierowców, którzy obawiają się zatrzymania prawa jazdy, bo zgromadzili na swoim koncie zbyt dużo punktów karnych. Jeśli zdecydują się zapłacić mandat za odmowę wskazania kierującego ich pojazdem, będzie ich to kosztowało 500 zł. Tyle samo ile najwyższy mandat za przekroczenie prędkości, ale już bez punktów karnych – w przypadku zbyt szybkiej jazdy maksymalnie 10.
Mówi o tym art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń i art. 78 p. 4 kodeksu drogowego.
Inspektorzy i strażnicy miejscy nie sprawdzają, czy każdy kierowca, który stwierdził, że nie wie, kto kierował jego autem, powiedział prawdę. Aleksandra Kobylska z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego przypomina jednak, że kłamstwo w urzędowym piśmie – czyli poświadczenie nieprawdy – jest przestępstwem. Może wyjść na jaw, gdy sprawa trafi do sądu.
- Wtedy przekazujemy do rozpatrzenia cały materiał, a więc i zdjęcie z fotoradaru. A na nim może być widoczna twarz kierowcy – dodaje Kobylska.
Z drugiej strony właściciel samochodu, np. zarejestrowanego na firmę, rzeczywiście może nie wiedzieć, kto prowadził go w momencie zrobienia zdjęcia przez fotoradar. Inspektorzy transportu drogowego, strażnicy miejscy czy policjanci na wystawienie mandatu na podstawie fotografii mają bowiem aż 180 dni od daty popełnienia wykroczenia. Jeśli nie zdążą, mogą skierować sprawę do sądu. Mają na to rok.
Procedury straży miejskich i gminnych są bliźniaczo podobne, do tych stosowanych przez ITD. Choć strażnicy z reguły do informacji o popełnieniu wykroczenia załączają zdjęcie z fotoradaru. Zanim kierowca przyjmie mandat może starać u strażników albo w inspekcji o zmniejszenie kary, np. dlatego że wiózł rodzącą żonę do szpitala.
- Jeśli będzie potrafił to udowodnić, możliwe jest, że w ogóle uniknie mandatu - zaznacza Marek Flieger ze straży miejskiej w Nowej Soli (lubuskie).
W razie jakichkolwiek wątpliwości lepiej nie przyjmować mandatu. Jeśli kierowca zgodzi się na ukaranie, będzie to traktowane jak przyznanie się do winy. Odwołanie do sądu nie będzie miało wtedy praktycznie sensu. W tej sytuacji bowiem mandat może być uchylony, tylko jeśli został nałożony za czyn, który nie jest wykroczeniem.
Fotoradary – nawet przenośne albo umieszczone w samochodzie – można ustawiać tylko w miejscach oznaczonych znakiem D-51 (niebieski z napisem „kontrola prędkości – fotoradar”). Strażnicy miejscy i gminni mogą korzystać z tych urządzeń tylko w terenie zabudowanym, w miejscach ustalonych z policją. Przy drogach nie można też ustawiać atrap. Wszystkie maszty muszą być przystosowane do zamontowania w nich urządzenia mierzącego prędkość i robiącego zdjęcia kierowcom.
Inspekcja Transportu Drogowego dysponuje w tej chwili 70 fotoradarami, które przejęła od policji i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Przenosi je między 800 masztami ustawionymi przy trasach w całej Polsce. Trwają już przetargi na dostawę 300 kolejnych urządzeń. Fotoradary będą kosztować 50 mln euro (85 proc. z tego daje Unia Europejska) i pojawią się przy drogach najpóźniej w czerwcu. W tym roku inspekcja chce też uruchomić systemy odcinkowego pomiaru prędkości. Ustawione przy drodze kamery będą rejestrowała czas wjazdu i wyjazdu danego pojazdu. Komputer obliczy średnią prędkość i jeśli będzie ona wyższa niż dozwolona, na adres właściciela aut, trafi informacja wraz z propozycją mandatową. Takie systemy mają działać w 24 najbardziej niebezpiecznych miejscach na polskich drogach. Nowe fotoradary i systemy będą połączone z centrum automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym. Dzięki temu mandaty będzie można wystawiać szybciej.
Krokodylki - jak nazywa się funkcjonariuszy ITD - zbroją się też w broń, która dotychczas kojarzyła się z policją. Zamówili bowiem 22 radiowozy z wideorejestratorami. Fordy Focusy i Mondeo mają wejść do służby w kwietniu.
Tymczasem Ministerstwo Finansów założyło w projekcie budżetu, że z mandatów do państwowej kasy wpłynie w tym roku aż 1,2 mld zł.
Źródło: [url]http://regiomoto.pl/portal/eksploatacja/mandaty-z-fotoradarow-kiedy-nie-trzeba-ich-placic-poradnik[/url]